Nominowany do Oscara film Klaus nie odniósł sukcesu w kinach, ale jest ku temu powód. Patrząc na tytuł, można by pomyśleć, że Klaus to mały film, patrząc na jego występ w kinach, ale będzie on rywalizował w największej pokazie kina, 92. Oscara jako jeden z nominowanych do najlepszego filmu animowanego.
Tylko 318 widzów zapłaciło za obejrzenie filmu Sergio Pablosa na dużym ekranie, co daje łącznie 1873 euro (nieco ponad 2000 dolarów), wynika z danych Ministerstwa Kultury Hiszpanii.
Jest to jednak bezpośrednia konsekwencja polityki Netflix. Klaus został wyprodukowany przez Atresmedia we współpracy z platformą, był transmitowany na żywo zaledwie osiem dni po komercyjnej premierze (8 listopada w kinach i 15 w Netflix).
Ale Netflix odpowiada także – poza niezaprzeczalną jakością filmu – za osiągnięcie nominacji do najlepszego filmu animowanego. Film Sergio Pablosa skorzystał również z kampanii, która zaowocowała promocją Netflix w Hollywood, dzięki czemu Netflix konkuruje swoim tytułem z głównymi studiami animacji.
Hiszpański film będzie na gali 9 lutego, szukając niespodzianki przed filmem Pixar „Toy Story 4”, „How to Train Your Dragon: The Hidden World”, zdobywcą Złotego Globu „Missing Link” i inną produkcją Netflix z Francji: „Where is my body?”.
Chociaż Netflix nigdy nie udostępnia danych o liczbie wyświetleń treści, które strumieniuje, z międzynarodowej promocji jasno wynika, że „Klaus” miał dobrą oglądalność na rynkach, na które platforma przesyła je strumieniowo.
Po otrzymaniu nominacja do Oscara, reżyser powiedział, że nominacja to „wielki zaszczyt” i że czuł się „przytłoczony”.
To pierwszy rodzinny film animowany Netflix, koprodukcja Spa Studios i Atresmedia, opowiadająca o początkach Świętego Mikołaja. Obsada głosowa oryginalnej wersji składa się z aktorów Jason Schwartzman, Rashida Jones, JK Simmons i Joan Cusack.