Odważne posunięcia wobec Google planuje także Departament Sprawiedliwości, żądając od firmy rezygnacji z monopolu na rynku wyszukiwarek internetowych i sprzedaży przeglądarki Chrome. W zeszłym roku Departament Sprawiedliwości złożył przeciwko Google znacznie poważniejszy pozew ze względów antymonopolowych, twierdząc, że technologiczny gigant osiągnął nawet nielegalny monopol na wyszukiwanie i reklamy tekstowe w wyszukiwarce.
W zeszłym tygodniu Departament Sprawiedliwości nieznacznie osłabił kontrolę Google nad wyszukiwarką, składając w niedawnym pozwie do Sądu Okręgowego DC szereg środków zaradczych mających na celu rozbicie Google. Sprzedaż Chrome, przeglądarki postrzeganej jako punkt wejścia do wyszukiwania w Internecie, jest jednym z głównych warunków: obecnie Google posiada ponad połowę amerykańskich rynek takich poszukiwań (około 50%). Inną możliwością jest wydzielenie Androida, co oznacza, że Departament Sprawiedliwości może jeszcze nie zakończyć poszukiwania innych sposobów na zwiększenie konkurencji, jeśli obecne środki zaradcze zawiodą.
Czy Google straci Chrome i swoją pozycję na rynku wyszukiwania?
Ponadto praktyki biznesowe Google są ograniczone propozycjami Departamentu Sprawiedliwości. Apple nie miałby prawa nakładać na Google opłat za korzystanie z wyszukiwarki Google, co w efekcie uczyniłoby ją domyślną. Według doniesieńdziesiątki miliardów dolarów po cichu napłynęły do kasy Apple’a w ramach tego lukratywnego układu. Oprócz zapobiegania zachowaniom opartym na własnych preferencjach na platformach Google Departament Sprawiedliwości stara się zmusić Google do zezwolenia konkurentom na umieszczanie treści na platformie G po marginalnych kosztach, zapewniając jednocześnie przez następne 10 lat bazę danych zapytań Google pochodzącą z USA.
Departament Sprawiedliwości żąda również, aby Google nie karał witryn, które nie chcą być uwzględniane w jego przeglądach dotyczących sztucznej inteligencji. Teraz sędzia Amit Mehta nadzorujący tę sprawę podejmie decyzję, w jaki sposób najlepiej przywrócić konkurencję na tym rynku wyszukiwania. Podejście i propozycje mogą dalej ewoluować, w zależności od przebiegu procesu dotyczącego środków zaradczych, który odbędzie się w kwietniu, oraz w ramach nieuregulowanego jeszcze środowiska politycznego.
Jednak nawet w zaproponowanej formie istnieje sceptycyzm co do tego, czy takie zasady zmienią zachowania użytkowników lub pobudzą konkurencję z Google. Większość byłych dyrektorów Google jest sceptyczna, czy nałożenie takich środków w wystarczającym stopniu zlikwidowałoby monopolistyczną władzę Google. Chociaż przyznają, że konkurencyjne firmy mogą wykorzystać innowacje jako bardziej reżyserską drogę do poprawy konkurencji na rynku, twierdzą, że interwencje rządowe nie zmienią praktyk użytkowników ani nie przeniosą pozycji własności na rynku wyszukiwarek.
Na przykład zwolennicy sprzedaży Chrome, aby zwiększyć możliwości innych przeglądarek i wyszukiwarek, uważają, że miałoby to większe zalety. Krytycy zwracają jednak uwagę, że jest to trudniejsze ze względu na zakorzenione nawyki użytkowników. Jeden z byłych liderów Chrome zauważył: „Nie można wpychać ludziom do gardeł gorszego produktu; użytkownicy pozostają wierni temu, co wiedzą, chyba że zaoferowane zostaną im lepsze opcje”.
Konkurencja chce niewielkiej zmiany we władzy Google, aby inni zwinniejsi nowicjusze mogli wgryźć się w jej kawałek. Jednak w niektórych branżach chrom jest nadal bardzo potrzebny dla neutralnego zarządcy, a przekazanie go organizacji non-profit może otworzyć możliwości opracowania różnorodnych alternatyw wyszukiwania. „Moderowanie relacji z korporacyjnymi władcami zawsze będzie zdrową rzeczą” – powiedział Guillermo Rauch, dyrektor generalny Vercel.
Kredyt obrazu: Furkan Demirkaja/Płynna sztuczna inteligencja
Wpis dotyczący przeglądarki Google Chrome pod ostrzałem w związku z żądaniem rozbicia monopolu wyszukiwania przez Departament Sprawiedliwości pojawił się jako pierwszy w serwisie TechBriefly.